13th Apostle 13th Apostle
350
BLOG

Profesor Wielomski Wojciechem Cejrowskim w Smoleńsk

13th Apostle 13th Apostle Polityka Obserwuj notkę 5

Nie tak dawno, wymieniony w tytule profesor Adam Wielomski postanowił posłużyć się (również wymienionym w tytule) Wojciechem Cejrowskim i wymienić wirtualne razy dla „fanatycznych prawicowców”, którzy wszędzie, a już w Sprawie Smoleńskiej w ogóle, widzą rosyjskie spiski przeciw Polsce.

Zaczęło się niewinnie, od pochwał pod adresem Autora „WC Kwadransu”, a skończyło na stwierdzeniu jego „politycznej kompromitacji”. Nie mam zamiaru tutaj jednak bronić p. Cejrowskiego – jeżeli zechce, zrobi to sam, być może nawet lepiej ode mnie. Postanowiłem jednak odnieść się do trzech „racjonalnych” punktów, które wymienił p. Profesor jako dowód wykluczający ewentualny zamach ze strony Rosjan.

 

Punkt pierwszy.

(...)Nikt normalny nie morduje obcej głowy państwa na własnym terenie, gdyż jest pierwszym podejrzanym. I zresztą – jakby nie patrzeć – dla milionów polskich romantyków Rosjanie są pierwszymi podejrzanymi. Być może, że rosyjska szkoła polityczna jest makiaweliczna i nie zna pojęć moralnych, ale na pewno nie kierują rosyjską polityką idioci. Gdyby Rosjanie chcieli spróbować dokonać takiego zamachu, to mogliby to zrobić rok wcześniej w czasie podróży Lecha Kaczyńskiego po Azji. Np. Mongolia – gdzie lądował prezydencki samolot – była znakomitym miejscem aby go zestrzelić i zwalić winą np. na Chińczyków.(...)

 

(...)Nikt normalny nie morduje obcej głowy państwa na własnym terenie, gdyż jest pierwszym podejrzanym.(...)

Obawiam się, że gdyby w Polsce w roku 1950 był Internet, to podobni do profesora Wielomskiego pisaliby (w kontekście Zbrodni Katyńskiej), że „nikt normalny nie morduje tysięcy oficerów wojska sąsiedniego państwa na własnym terenie, gdyż...”. Fakt, że jednak Rosjanie byli w stanie, z iście rzeźnicką konsekwencją, wymordować 25 tysięcy bezbronnych oficerów, daje prawo uważać, że nie zawahaliby się przed zamachem na niecałą setkę lecąca samolotem na rocznicowe obchodu tamtego mordu. Nie zawahaliby się, nie znaczy bynajmniej, że na pewno to zrobili. Z góry niestety nie można tego jednak wykluczyć.

 

Jeżeli zdanie „(...)I zresztą – jakby nie patrzeć – dla milionów polskich romantyków Rosjanie są pierwszymi podejrzanymi.(...)”,jest prawdziwe, to miejsce dokonania zamachu jest bez znaczenia. I tak dla Polaków zawsze winni będą Rosjanie.

A jeżeli zawsze będą winni, to po co gmatwać sobie życie, skoro ewentualny zamach na własnym terenie daje całkiem sporą masę atutów, że wymienię niektóre:

  • To rosyjskie służby (wszelkiego rodzaju) były pierwsze na miejscu zdarzenia.

  • To rosyjskie służby odcięły dostęp do miejsca Katastrofy.

  • To rosyjskie służby zbierały i przechwyciły wszelkie materiały procesowe.

  • To rosyjskie służby przekazują teraz wybrane materiały procesowe Polakom. I to nie oryginały, a jedynie kopie.

  • To rosyjskie służby (komisja oraz prokuratura) prowadzą główne śledztwo.

  • Na swoim terenie o wiele łatwiej zneutralizować działanie tajnych służb innych państw.

  • Łatwość uruchomienia agentury wpływu w państwie-ofierze, która zacznie odmieniać przez wszystkie przypadki hasło „nikt nie robi zamachu na swoim terytorium”.

  • Łatwość, z jaką stada pożytecznych idiotów podchwycą to hasło, i zaczną traktować jak swoje.

A jedyne co pociągnie taka sytuacja za sobą, to oskarżenie, które i tak pada zawsze, czyli że to robota ruskich...

 

Mongolia i próba zwalenia na Chińczyków.

Ciekawa teoria... Tyle tylko, że nastręcza pewnych problemów.

  • Organizacyjnie i technicznie łatwiej przygotować zamach na własnym terenie niż na terenie obcego państwa. Oczywiście nie jest to problem wykluczający obcy teren.

  • Próba zrzucenia winy uruchamia tajne służby – od razu Polski (zakładając, że jesteśmy poważnym państwem, tajne służby z urzędu powinny rozpocząć swoje, niezwiązane z prokuraturą śledztwo) oraz państwa, na którego terenie był zamach (nikt nie chce być kozłem ofiarnym, a przy okazji jest szansa, żeby się wykazać i zacieśnić współpracę z ofiarą), a także Chin (które nie chcą być kozłem ofiarnym za darmo, a raczej na 100% chciałyby się dowiedzieć, kto próbuje je wrobić).

  • Ewentualna wpadka. Załóżmy sobie taki scenariusz. Jest zamach, następuje próba zwalenia winy na Chiny, co powoduje, że chińskie służby nie stoją sobie z boku jak gapie. Chiny to przecież poważne państwo. W wyniku śledztwa chińskich służb, wychodzi na to, że to Rosjanie. Wynik: zerwanie stosunków z Polską (to da się przeżyć), zamrożenie stosunków z UE (oczywiście wiadomo, że tylko na czas jakiś, więc też dałoby się to przeżyć), wojna z Chinami (oczywiście nie wojna otwarta, a starcie wielopłaszczyznowe, gospodarczo-agenturalne – najgorsze, z tych wszystkich trzech).

A wszystkie te problemy rosną przynajmniej o rząd wielkości, jeżeli mówilibyśmy o zamachu ad hoc.

Całe rozumowanie p. Wielomskiego sprowadza się do rozważań na temat planowania ewentualnego zamachu. Jeżeli jednak ja miałbym się skłaniać do ewentualnego zamachu, to stawiałbym nie na zaplanowany zamach, a na wykorzystanie okazji, która więcej może się nie zdarzyć (pisałem o tym w jednym ze swoich wcześniejszych tekstów).

Oczywiście służby planują i starają się podejmować jak najmniej działań ad hoc. Zapewne jednak, mają jakiś margines dopuszczalności działań na gorąco – pojawia się okazja, następuje szybka analiza i ocena ZA i PRZECIW, i szybka, konkretna decyzja. I w przypadku Tragedii Smoleńskiej rozważałbym taki właśnie scenariusz.

 

Zbrodnia doskonała.

Co ciekawe, do jego realizacji wystarczyłoby tylko zaistnienie jednej sytuacji. Samolot musiałby podchodzić do lądowania pomimo mgły – brak w pełni przygotowanych alternatyw wymuszał to wręcz na Załodze. OK, samolot podchodzi do lądowania (brak alternatyw oraz brak zdecydowanego zakazu ze strony obsługi lotniska). Wystarczy teraz tylko podać błędne ciśnienie panujące na lotnisku. Różnica 1hPa to 8 metrów różnicy. Różnica 2-3hPa, a samolot lecąc, w ocenie załogi, na wysokości 20-30 metrów, głaszcze brzuchem czubki drzew. A przy okazji, mamy zbrodnię doskonałą. Jeżeli nawet udałoby się wykryć (trzeba byłoby zestawić nagranie z czarnej skrzynki z zapisem ciśnieniomierza na lotnisku – istnieje jeszcze?), że zostało błędnie podane ciśnienie, to przecież byłaby to tylko wina obsługi lotniska, która, oczywiście w ramach ocieplania międzypaństwowych relacji, zostałaby bardzo szybko osądzona i surowo ukarana, łącznie nawet z rozstrzelaniem (a nawet, aby wykazać dobrą wolę, i w odwrotnej kolejności).

 

Punkt drugi.

(...)Kto morduje głowę obcego państwa na 3 miesiące przed wyborami, których Lech Kaczyński nie miał żadnych szans wygrać, a wcale nie była pewny nawet jego udział w 2 turze? Wprawdzie dziś robi się zeń świętego, ale 9 IV miał poparcie na poziomie max. 20% i elektorat negatywny na poziomie 50%.(...)

Pisałem na ten temat już w jednym ze starszych tekstów. Nie sądzę, aby służby specjalne poważnego państwa (a za takie właśnie uważam Rosję) brały szczególnie pod uwagę w swoich planach sondażowe wyniki prezydentów w sąsiednich państwach.

Pisałem również o tym, że jest niestety różnica (i to poważna) pomiędzy byłym prezydentem a martwym prezydentem. I służby poważnych państw zauważają takie różnice – o czym może świadczyć zabicie byłego prezydenta Czeczenii Zelimchana Jandarbijewa.

 

Gdyby nie śmierć Kaczyńskiego nie byłoby powodzi...

Ciekawi mnie jednak, dlaczego naszym komentatorom umyka coś ciekawego. Oto jak podaje p. Profesor „(...)9 IV miał poparcie na poziomie max. 20% i elektorat negatywny na poziomie 50%.(...)”. I faktycznie tak właśnie wyglądała sytuacjadziewiątego kwietnia.Jednak do21 sierpnianiektóre rejony Polski były już pięciokrotnie doświadczone powodzią w ciągu tego samego roku, a jeszcze nie dostały odszkodowań za pierwszą powódź. A każdy się chyba zgodzi, że kwestia tegorocznych powodzi została praktycznie przemilczana w kampanii wyborczej. I chyba każdy się zgodzi, że owo milczenie było spowodowane faktem żałoby po Tragedii, a nie nagłą niechęcią polityków do używania klęski żywiołowej jako narzędzia politycznego.

Gdyby nie było Smoleńskiej Tragedii, to nie p.o. Prezydenta, a sam Prezydent rozdeptywałby wały. I w przeciwieństwie do Bronisława Komorowskiego, Lech Kaczyński nie byłby tam tylko tłem dla Donalda Tuska. A atak na obecność Prezydenta na wałach, wykluczyłby całkowicie obecność tam Marszałka. Więc być może nawet nie zostałby użyty przeciw Kaczyńskiemu – tym bardziej że zapewne na wały podążyłby również i Wicemarszałek z Lewicy.

Obawiam się, że z żyjącym Lechem Kaczyńskim powódź 2010 byłaby dla duetu Tusk-Komorowski trudniejszym orzechem do zgryzienia. Krytyczne uwagi czy kontrpropozycje Prezydenta byłoby trudniej zbyć byle argumentem, jak miało to miejsce z (nielicznymi) krytycznymi uwagami największej partii opozycyjnej (np. w programie Tomasza Lisa z udziałem Donalda Tuska).

Prezydent mógłby zwoływać różnego rodzaju szczyty związane z powodzią, mógłby wyjść z własną inicjatywą ustawodawczą. Podejrzewam, że jako zwierzchnik sił zbrojnych jako pierwszy domagałby się użycia wojska w akcji ratowniczej. Zapewne starałby się wyjść na męża opatrznościowego. I niewykluczone, że coś by na tymsondażowo zarobił.

Uogólniając, żyjący Lech Kaczyński, mający konstytucyjne narzędzia w ręku, byłby w tej sytuacji trudniejszym graczem od swojego, będącego w żałobie, brata.

A do wyborów przecież byłoby jeszcze kawałek. Kto wie, co jeszcze mogłoby (nawet dosłownie) spaść nam z nieba...

 

Punkt trzeci.

(...)Po co w ogóle mordować Prezydenta RP, skoro – wedle konstytucji, którą Rosjanie na pewno dobrze znają – nie ma on żadnych realnych uprawnień w polityce zagranicznej, poza żałosnymi recitalami na głównym placu w Tbilisi? Jeśli polska polityka zagraniczna tak bardzo by Rosjan uwierała, to naturalnym celem zamachu byłby Donald Tusk.(...)

Profesor Wielomski zapomniał, że to właśnie ów „żałosny recital” faktycznie zmusił UE do reakcji. Można powiedzieć, z pewną dozą prawdopodobieństwa graniczącą z pewnością, że gdyby nie ów „żałosny recital” decydenci UE ograniczyliby się tylko do pokiwania Rosji palcem w bucie.

Niestety nasz Mały Żołnierzyk z gromadką innych Prezydentów Wschodniej Europy (którzy w przeciwieństwie do władców Zachodniej Europy wiedzą, co znaczy sąsiedztwo z Rosją) zmusiły UE do reakcji. I chcąc nie chcąc, prezydent Francji musiał fatygować się do Moskwy. I chcąc nie chcąc, NATO musiało również ukarać Rosję za jej zachowanie. Gdyby nie ten incydent Lecha Kaczyńskiego, zapewne reakcja UE i NATO byłaby podobna jak reakcja na rosyjskie praktyki w Czeczenii...

Z przykrością muszę stwierdzić, że nienawiść do PiS całkowicie zaślepia p. Profesora. Podejrzewam, iż rosyjscy władcy, w przeciwieństwie do p. Wielomskiego, zapewne zauważali różnicę pomiędzy polityką zagraniczną Donalda Tuska (i jego rządu) a polityką zagraniczną Lecha Kaczyńskiego. A już politykę względem Rosji w szczególności. Dlatego Donald Tusk w żadnym wypadku nie mógłby być celem.

 

 

Na koniec, aby ułatwić Profesorowi zakwalifikowanie mnie do kategorii „fanatyków” kilka pytań:

  • Katastrofa miała miejsce 10 kwietnia. Ten sam samolot lądował na rosyjskim lotnisku trzy dni wcześniej. Ciekawi mnie, czy nasza prokuratura badała ewentualność akcji niewidzialna ręka w trakcie postoju na lotnisku? Czy samolot stał sobie samopas? Czy ktoś był na pokładzie? Jeżeli był, to kto (członek załogi, BOR-owiec)? Czy został przesłuchany?

  • Otrzymujemy kopię nagrań z czarnych skrzynek. A czym się różnią kopie od oryginałów? Na mój, nieekspercki nos, badając oryginał można czasem znaleźć próby ingerencji (np. różnice w czasie zapisu fragmentów danych – np. o kilka minut albo sekund; takie potknięcie może się trafić nawet najlepszym) – kopia ma tylko jedną datę, datę utworzenia; tylko z oryginału można próbować odczytywać ewentualnie skasowane dane – dane pomimo skasowania są przez jakiś czas jeszcze dostępne na nośniku (to między innymi dzięki temu udało się odczytać skasowane maile p. Jakubowskiej przy okazji afery Rywina).

  • [UWAGA, TO JEST STRASZNIE FANATYCZNE] Skoro dostajemy kopię, to jaką mamy pewność, że faktycznie jej treść jest prawdziwa? Oto na stronie www.ivona.com można znaleźć fajny syntezator mowy. Program ten wygrywa w swojej branży z międzynarodową konkurencją – ma najbliżej do odwzorowania naturalnej mowy. Jeżeli prywatna firma ma taki program, to obawiam się, że służby specjalne (dla których nie istnieje coś takiego jak brak środków finansowych, a także mających doświadczenie w wykradaniu tego typu wynalazków) mają coś podobnego (a może nawet lepszego). Proponuję nagrać trochę słów w tym syntezatorze, potem oblać sosem z szumów... Czy służbom specjalnym poważnego państwa trudno byłoby zebrać odpowiednią bazę wypowiedzi podrabianych osób?

  • [TO TEŻ MOŻE BYĆ FANATYCZNE] Jeżeli to nie zamach, to dlaczego: [1]nie otrzymaliśmy szczątków samolotu, [2]nie otrzymaliśmy rzeczy osobistych ofiar, [3]rosyjskie śledztwo (które powinno być priorytetowe) jest prowadzone w tak nieudolny sposób (ot choćby części samolotu, które nie zostały zebrane dokładnie), [4]nie otrzymaliśmy jeszcze parametrów technicznych lotu zapisanych w pozostałych czarnych skrzynkach, [5]faktyczna współpraca rosyjsko-polska nie istnieje? Przecież priorytetowe śledztwo, które miałoby oddalić możliwość oskarżenia, powinno być prowadzone jak najbardziej otwarcie...

 


 

 

XIII

 

...gdy widzę naszą elitę polityczną gdzieś z tyłu głowy słyszę Vilgefortza: "(...)pomyliłeś niebo z gwiazdami odbitymi nocą na powierzchni stawu(...)" ...gdy słyszę, że ktoś podpiera się naszymi autorytetami (np. panem B., panem Ż., innym panem B., panami znanymi w niektórych kręgach jako TW, itp.) słyszę w uszach refren: "(...)Powiedz kto następny. Proszę powiedz mi Kto będzie Ci mówił. Którędy masz iść(...)"

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka